O mnie

Moje zdjęcie
szczęśliwy tata i mąż. BYL to akronim od starej nazwy bloga: Brake Your Limits. Nazwę zmieniłem 5 Lutego 2014

środa, 28 października 2009

test grafiki

Winston Churchil miał powiedzieć że kapitalizm to nierówny podział bogactwa zaś socjalizm to równy podział biedy.Zastanawiałeś się gdzie Ci dobrze i jakie to niesie konseksewncje?

niedziela, 18 października 2009

Jak zima drogowców

Połowa października w Polsce to dość specyficzny okres: choć nie możemy jeździć na nartach to raczej powinniśmy założyć opony zimowe. Tak przynajmniej robią ludzie którzy chcą zaoszczędzić czas, nerwy i swoje mniej lub bardziej wartościowe cztery kółka. Ci sami dziennikarze którzy w ostatnich miesiącach kryzysu nawoływali do oszczędzania teraz pytają czy to jest normalne że śnieg pada w październiku? Zastanówmy się zatem jaka jest cena ignorancji. Na czym się koncentrujemy?



Jeszcze w V wieku p.n.e. wierzono, że wszystko dzieje się przypadkowo. Minęło już 2,5 tysiąca lat od kiedy Arystoteles spopularyzował swoją zasadę przyczynowo – skutkową mówiącą że wszystko ma swoją przyczynę i każde działanie ma określony skutek. A zatem jeśli chcemy się mniej stresować prowadząc samochód w zimie to co najmniej powinniśmy pomyśleć o oponach zimowych (nie wspominając o łańcuchach na koła czy też napędzie na 2 osie) - w zależności od naszego zapotrzebowania. Oczywiście nie ma czegoś takiego jak obowiązkowość zakładania opon zimowych. Zawsze przecież można pozastanawiać się czy w ogóle samochód jest nam potrzebny w zimie i czy droga hamowania na pewno może wydłużyć się 10 krotnie …



Po każdej zimie przychodzi w końcu wiosna i lato! Wszyscy oddychają pełną piersią. W gospodarce mamy prosperity… Tak, gospodarkę i jej cykliczność można jak najbardziej porównać do pór roku. Ponoć odpowiedzialny gospodarz po żniwach robi zapasy na zimę… aby korzystać w trudniejszym czasie. Innymi słowy można to nazwać oszczędzaniem w czasie koniunktury na trudniejsze czasy…



Tymczasem dziwi mnie mocno słowo które ostatnio robi w mediach ogromną karierę. Chodzi o „oszczędzanie”, „Jest kryzys to oszczędzaj na tym i tym…” Osobiście jestem wielkim zwolennikiem oszczędzania ale cóż można oszczędzać w kryzysie? W kryzysie to można zacząć robić biznes lub tanie zakupy z zaoszczędzonych pieniędzy w czasie hossy…



Moim celem jest zwrócenie uwagi na pewną prawidłowość: zanim zaczniemy krytykować Rząd, że nie wykorzystał dobrego czasu w gospodarce na reformę Państwa, zanim zaczniemy wyśmiewać drogowców wyliczając ile razy ich zima zaskoczyła i gdzie jest logika kiedy ustawiają przydrożne znaki, przypatrzmy się swojemu zachowaniu… Czy w czasie kryzysu z uśmiechem sięgamy po zapasy zgromadzone w czasie żniw, czy też coraz mocniej musimy zaciskać pasa?

PS. Jak miło oddać się męskiemu zajęciu i samemu wymienić koła na te z oponami zimowymi

sobota, 17 października 2009

Idealne dowartościowanie

Polska należąc do grupy Państw cywilizowanych nakłada na swoich obywateli tzw obowiązek szkolny - czyli przymus ukończenia podstawowej edukacji. Ci legitymujący się lepszą pamięcią kojarzą nazwisko Maslow i „piramidę potrzeb Maslowa”, - dla przypomnienia podaje link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Hierarchia_potrzeb

Cała teoria sprowadza się do tego że jest pewna kolejność działań której zachowanie gwarantuje sukces, a wszelkie przeskoki kończą się mało pozytywnie. Dla zobrazowania kilka przykładów:

A. jeśli trzeba napełnić beczkę kamieniami dużymi, mniejszymi, drobnymi i piaskiem to czy można to zrobić zaczynając od wsypania piasku?? NIE. Prawidłowo i logicznie najpierw wsypuje się duże kamienie, później mniejsze i drobne a na końcu piasek…

B. jeśli chcemy się ubrać to zaczynamy od bielizny a następnie odzież przykrywająca więcej lub mniej w zależności od upodobania ale na pewno nie zakładamy bielizny na końcu (z małymi wyjątkami od reguły)

C. jeśli budujemy dom to zaczynamy od planu, fundamentów, murów i kończymy na dachu a NIE na odwrót: dach, mury a na końcu fundamenty.

Uczony Maslow zaczął prowadzić swoje badania na zdrowych obywatelach a wnioski do jakich doszedł zrewolucjonizowały spojrzenie ludzkie cele i motywację do działania. Jeśli nasze potrzeby fizjologiczne są uregulowane wówczas troszczymy się o bezpieczeństwo: zarówno fizyczne jak i finansowe. Jeśli to jest załatwione to realizujemy potrzebę przynależności i miłości. Jeśli to jest załatwione to wówczas sięgamy dalej aby się dowartościować. I tutaj ciekawostka. Otóż okazuje się, że wiele osób próbuje się na wiele sposobów dowartościować pomijając kwestię bezpieczeństwa (również finansowego).

Dowartościować się można na wiele sposobów: można zainwestować w biżuterie i ładnie ozdobić ciało (bardzo popularny sposób na dowartościowanie zarówno wśród Rosjan jak i czarnoskórych mieszkańców USA). Poza biżuterią jest szereg innych sposobów na dowartościowanie: markowa garderoba czy też samochód na który ktoś wydaje więcej niż 15% swoich dochodów… Skutki takiego dowartościowania są bolesne w perspektywie czasowej…



Jako alternatywę dla złudnych sposobów na dowartościowanie proponuje się postawienie sobie ambitnych celów rozwojowych i ich realizacja. Z każdym zrealizowanym celem rośnie poczucie naszej wartości i satysfakcji z tego co robimy. Jeśli ten krótki tekst spowodował że zaczęłaś/eś się zastanawiać nad priorytetami i tym co chcesz robić w życiu to znaczy że nie zmarnowałeś ostatnich 2 minut i zapraszam do kontaktu. Jeśli tekst absolutnie nie zrobił na Tobie wrażenia to najprawdopodobniej wszystko wiesz najlepiej a winnym za Twoją obecną sytuacje finansową i osobistą jest: rząd, czasy w jakich żyjemy i trudne dzieciństwo…

czwartek, 17 września 2009

Inwestycja

Słowo które dzisiaj wzbudza więcej emocji niż starcia na lini Prezydent - Premier to "Inwestycja". Skoro wiedza i świadomość pomagają zwalczyć strach, postaram się rozkładając na czynniki pierwsze ujarzmić bestie o bardzo modnym ostatnio imieniu - Inwestycja. Co bowiem możemy inwestować: albo swój czas albo swoje pieniądze.



Czas: Najlepiej zainwestowanym czasem jest ten poświęcony bliskim, pracy i rozwojowi umiejętności. Niedawno zrobiłem sobie mały bilans i oszacowałem:
a. czas poświecony pracy, bliskim i na rozwój osobisty
b. czas który umknął na surfowaniu w bezdennym internecie, mało ważnej korespondencji mailowej, kawe, chacie i tych rzeczach, które trudno uznać za dobrą inwestycje czasu.

Z wielkim zadowoleniem odkryłem że wprowadzając kilka drobnych zmian mogę powiedzieć że zyskałem dodatkowo 25% czasu i moge go jeszcze lepiej zainwestować. Zmorą wielu ludzi jest właśnie brak czasu. Jeśli czują się z tym dobrze to OK, ale jesli fakt ten przeszkadza im jak ziarenko piasku w oku, to dlaczego tak panicznie boją się wprowadzać zmiany ktore przyniosą im więcej czasu? Mając czas - mamy kontrolę i pole manewru. Jesli czasu nam brakuje - rodzi się stres i w efekckie stajemy się niewolnikami..



Pieniądze to drugi zasób jaki mozemy inwestowac. A zatem zastanówmy się w co ludzie inwestują:
a. w te rzeczy które będą im przynosić dochód: nieruchomości na wynajem, biznes, wiedze
b. w te rzeczy które będą im generować koszty: mieszkanie/dom w którym się mieszka, nowy samochód, zachcianki poprawiające humor

Tutaj rachunek jest bardzo prosty. Jeśli mamy więcej "a" niż "b" to jesteśmy na dobrej drodze. Jeśli zaś "b" przewyższa "a" to niestety cyfr nie da się okłamac i podzielenie losu "Lehman Brothers" to najlepszy scenariusz jaki nas czeka. Skoro jesteśmy przy temacie pieniędzy chciałbym odróżnić inwestycje od hazardu. Nie bez powodu jedni mówią o "zarabianiu na giełdzie" a inni mówią o "grze na giełdzie" tak samo jak o grze w kasynie. Poddawanie się jakiejkolwiek aktywności na giełdzie bez użycia systemu jest czystym hazardem jak odwiedzenie Las Vegas. Wrażeń owszem sporo ale najczęściej cierpi portfel...

Jesli jednak czytasz tego bloga to znaczy ze od hazardu wolisz sprawdzone rozwiązania. Zapraszam do kontaktu.

piątek, 11 września 2009

Pożegnanie z Afryką

Wydarzenia sportowe ostatniego tygodnia oraz sytuacja ekonomiczna w regionie zmuszają do

zastanowienia się głębiej nad powiedzeniem: "Każda porażka jest nawozem sukcesu". Czy potrafimy

wyciągać konstruktywne wnioski z porażki żeby lepiej przygotować się na przyszłe wyzwania? Czy też

skrupulatnie odnotowujemy w statystykach kolejną porażkę i budujemy syndrom ofiary?



Osiągnięcia polskiej piłki kończą się na roku 1974. Ewenementem jest że kilka pokoleń polaków słysząc

hasło "piłka nożna" - od razu kojarzy nieodżałowanego Kazimierza Górskiego i jego legendarne "Orły".

Tylko naiwni szukają wymówek dla usprawiedliwienia niepowodzeń drużyny narodowej przez ostatnie 35

lat. Od niekorzystnego losowania grup przez stronnictwo sędziego prowadzącego spotkanie na

nieprzygotowanej murawie, ciasnych butach i złej konstelacji gwiazd kończąc. Negatywne emocje po kolejnym
żenującym występie można wyładować zmianą trenera czy wyrzuceniem kilku piłkarzy z kadry. Czy to jednak jest rozwiązanie? A może trzeba zmienić system?



Czy można liczyć na inne wyniki w przyszłości jeśli nie dokonujemy żadnych zmian w obecnym systemie

(pracy/szkolenia/kształcenia). Zanim zaczniesz patrzeć z góry na piłkarską drużyne narodową - pomyśl jak

to jest u Ciebie. Często zdarza się że młodzi ludzie chcą osiągnąć lepsze wyniki finansowe niż ich rodzice

stosując te same rozwiązania i myślenie - które były popularne ponad 20 lat temu (czyli jeszcze przed

transformacją gospodarczą z 1989r). Raport Rzeczpospolitej zgrabnie ujmuje tą kwestię.



Zanim zaczniesz krytykować piłkarzy Biało - Czerwonych, zastanów się w której lidze pod kątem finansowym znajdujesz się sam? Czy jest to Liga Mistrzów, Puchar UEFA, ...? Może warto się zastanowić nad własnym Systemem szkolenia?

czwartek, 3 września 2009

Dojrzewanie

Człowiek dojrzewa w wyniku rozwoju fizjologicznego, psychicznego i społecznego. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że każdy kto jest pełnoletni przeszedł już proces dojrzewania. I tutaj można mocno się zaskoczyć. O ile to stwierdzenie jest prawdziwe w sensie biologicznym o tyle trudniej w zakresie mentalnym. To przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie jest momentem przejścia od niedojrzałości do dojrzałości. Człowiek dojrzały posiada zdolność podejmowania wyborów i decyzji oraz przyjmowania odpowiedzialności za swoje życie.

Tutaj chciałbym się na moment zatrzymać i zapytać: czy czujesz się odpowiedzialny za swoje życie i pozycje w jakiej się znalazłeś? Kto panuje nad Twoim życiem: Twój szef, rodzice, jacyś „oni” czy może rząd? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: to Ty jesteś szefem i Ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie. Im wcześniej to zrozumiesz tym wcześniej dojrzewasz. Jedni zatem dojrzewają w wieku 14 lat, inni potrzebują 20 lub 28, ale jest też spora grupa 30, 40, 50 latków i starszych którzy nie dojrzewają i nie biorą odpowiedzialności za swoje życie – stając się tym samym ofiarami okoliczności.

Ludzie poszukują bezpieczeństwa w swoim życiu i często chcą je uzyskać od rządu. Kiedy byli dziećmi - ich problemy rozwiązywali rodzice. A kiedy dzieci dorosły, chcą żeby rząd lub pracodawca stał się ich mamusią i tatusiem i wziął pod swoje skrzydła… Jednak zawsze wtedy gdy prosisz rząd by się Tobą zajął – rezygnujesz z wolności i panowania nad życiem. Wciąż jednak zachowujesz 100% odpowiedzialności. Jest tak dlatego że poza Toba, tak na prawdę nikomu na Tobie nie zależy. Masz wybór: albo możesz żyć złudzeniami albo możesz wziąć się w garść. W tym miejscu chciałbym pozdrowić dyrektora LO w Żywcu który zawsze mawiał „Jeśli umiesz liczyć – licz na siebie”

Do kontaktu zapraszam ludzi którzy są lub chcą być odpowiedzialni za swoje życie. Dla szukających wymówek mój czas jest zbyt cenny!
Owocnych przemyśleń…

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Prawo wielkich liczb

„To co jest warte zrobienia – jest warte zrobienia kiepsko po raz pierwszy” – mówi guru ludzi sukcesu – Brian Tracy. Prawo wielkich liczb jest tą prawidłowością, która świetnie nawiązuje do powyższego cytatu. Nie chodzi tutaj o lekceważenie tematu i zabieranie się do czegoś bez przekonania, ale o to że każda następna próba zrobienia czegoś jest doskonalsza!

Chciałbym przedstawić jedno z praw które jak grawitacja - działa niezależnie od naszej woli. Istotne jest to czy potrafimy to wykorzystać z korzyścią dla siebie i innych, czy tez próbujemy się temu przeciwstawiać i zamiast wykorzystywać nurt rzeki, próbujemy ją zawracać kijem.

Jeśli kiedyś próbowałeś wyrzucić szóstkę kostką do gry w jednym podejściu to przyznasz że ktoś kto rzuca sześć razy ma większą szansę wyrzucenia szóstki, nie wspominając o kimś kto rzuca 60 razy. Jeśli przyjąć, że to co sobie zamierzasz w życiu to przysłowiowe „wyrzucenie szóstki kostką do gry” to podejmując tylko jedną próbę znacznie ograniczasz prawdopodobieństwo że Ci się uda. Tak na prawdę to już duży sukces, że ktoś w ogóle podjął próbę rzucenia bo według statystyk ludzie są zbyt przerażeni możliwością porażki żeby w ogóle zdobyć się na rzucenie kostką. Łatwo sobie wyobrazić że ktoś kto rzuca sześć i więcej razy kostką – daje sobie o wiele więcej szans, że w końcu zdobędzie to co zamierzał zrobić w życiu!!!

Jest wielu ludzi którzy po pierwszym rzucie kostką stwierdza „wiedziałem że mi się nie uda” i rezygnują rzucając kostką o ścianę tak mocno że Chuck Norris by się nie powstydził. Są też tacy którzy wiedzą że aby wyrzucić szóstkę muszą wykonać określoną liczbę prób. Im większa liczba prób tym większa liczba szóstek i sukcesów z tym związanych.

Jak to jest u Ciebie? Rzucasz kostką tylko wówczas kiedy masz gwarancje ze kostka ma na każdej ściance sześć kropeczek czy też wykorzystujesz prawo wielkich liczb?

piątek, 21 sierpnia 2009

Zgubny wpływ fałszywych przekonań

Przytoczę krótką rozmowę miedzy ojcem a około 6 letnim synem zasłyszaną kilka dni temu w centrum handlowym:
Dziecko: „Tato, tato – kup mi taki rowerek – proszeeee”
Tata: Nie synku, nie kupimy rowerka bo tatuś nie ma pieniędzy.
Dziecko: ale dlaczego?
Tata: Synku, Tatuś jest biedny ale uczciwy…

W tym momencie zrobiło mi się żal małego chłopca, który nie dość że nie pojeździ na rowerku to jeszcze uczy się tak negatywnych wzorców od swojego ojca. W tym momencie pomyślałem jak wiele jest takich fałszywych i szkodliwych przekonań, które w znacznej mierze są odpowiedzialne za kondycję finansową ludzi. Z tymi złymi przekonaniami mogę się rozprawić przynajmniej na blogu. Oto kilka przykładów powiedzeń które robią większe spustoszenie w naszym portfelu niż kryzys finansowy 2008 na światowych giełdach.

1. Tatuś jest biedny ale uczciwy

2. Pieniądze psują charakter

3. Pieniądze szczęścia nie dają

4. Kiedy ja dostaje pieniądze – ktoś inny je traci

5. Dużo pieniędzy może mieć ktoś twardy i bezwzględny

6. Bóg kocha biednych

7. Jeśli moje dzieci wyrosną w bogactwie to będą mieć słaby charakter i mogą stać się narkomanami.

8. Oszczędzanie jest dla żebraków i ludzi bez talentu

9. Kto jest bogaty – nie ma prawdziwych przyjaciół

10. Gdybym był zamożny kochanoby tylko moje pieniądze.

Kultywowanie powyższych przekonań jest tak destrukcyjne jak jazda samochodem po degustacji 0,7l śliwowicy z zaprzyjaźnionym Rosjaninem. Dlatego odwołuje się do trzeźwo myślących o zweryfikowanie tego jakie mamy przekonania i jaki one maja na nas wpływ… Odbijając piłeczkę i obalając powyższe przekonania proponuję przyglądniecie się poszczególnym odpowiedziom:
Ad 1. Czy każdy biedny jest uczciwy? Albo czy to oznacza że każdy bogaty jest nieuczciwy?
Ad 2. Lekarstwa z definicji powinny leczyć ale źle stosowane mogą zagrozić życiu
Ad 3. Pieniądze dają przede wszystkim WYBÓR. Jeśli mamy pieniądze to mamy znacznie więcej opcji do wyboru a jeśli ich nie ma to robimy to co musimy aby przetrwać i to co nam ktoś każe
Ad 4. Ironiczne porównanie: Kiedy ja biorę oddech – dusi się ktoś inny
Ad 10. Gdyby babcia miała wąsy to byłaby dziadkiem

Myśląc o pieniądzach i bogactwie w negatywny sposób, na siłę odpychamy od siebie pieniądze więc nie możemy się dziwić że ich brakuje…
Zastanów się raz jeszcze nad tym w co wierzysz a wówczas zobaczysz powiązanie między tym w co wierzysz i tym co na chwile obecną posiadasz…

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

13 cnót Benjamina Franklina

Często podczas sytuacji kryzysowych najlepszym lekarstwem na zaistniałą sytuację okazuje się powrót do źródeł czyli podstawowych zasad, które zdołały przetrzymać próbę czasu i niejeden kryzys.
Niezależnie od wyznawanych poglądów większość z nas kojarzy skrót z Wielkiej Księgi: czyli tzw Dekalog, dlatego w naszych rozważaniach pójdziemy trochę dalej i przypomnimy sobie to co zostawił w swojej autobiografii założyciel Stanów Zjednoczonych i wynalazca Benjamin Franklin.

1. Umiar – nie jedz do otępienia, nie pij do podniecenia

2. Milczenie – mów tylko to co może przynieść pożytek innym lub Tobie. Unikaj próżnej rozmowy.

3. Ład – niech wszystkie Twoje rzeczy mają swoje miejsce, niech wszystkie Twoje sprawy mają swój czas

4. Postanowienia – postanów sobie czynić co powinieneś. Czyń bez zawodu to coś postanowił sobie.

5. Oszczędność – nie czyń wydatków chyba że dla dobra swego lub innych. Innymi słowy niczego nie marnotraw.

6. Pracowitość - nie trać nigdy czasu. Bądź zawsze zajęty czymś pożytecznym. Unikaj wszelkich niepotrzebnych działań.

7. Szczerość – nie uciekaj się do krzywdzącego oszustwa. Myśl niewinnie i sprawiedliwie a kiedy mówisz, mów podobnie

8. Sprawiedliwość - nie krzywdź nikogo wyrządzając zło lub pozbawiając pożytków jakie mu się od Ciebie należą.

9. Powściągliwość – unikaj krańcowości. Nie odczuwaj krzywd w tym stopniu jak Twoim zdaniem na to zasługują.

10. Czystość – nie pozwalaj na żadną nieczystość ciała, odzieży czy mieszkania.

11. Spokój – niech Ci nie zmącają umysłu drobnostki lub też zdarzenia pospolite i nieuchronne.

12. Surowość cielesna – rzadko używaj płci. Tylko dla zdrowia lub potomstwa. Nigdy do otępienia, osłabienia lub szkody w Twoim czy cudzym spokoju i opinii.

13. Pokora – naśladuj Jesusa i Sokratesa

Dla wielu ludzi może to być tylko suchy zestaw zasad brzmiących jak przepis na ciasto Roberta Makłowicza. Warto jednak pamiętać ze dla wielu szczęśliwych był to przepis na sukces.

piątek, 14 sierpnia 2009

Teoria sukcesu

Okazuje się że składniki sukcesu niezależnie od dziedziny jaką się zajmujemy są dla każdego takie same:

1. Spokój ducha - każdy chce czuć się dobrze, mieć w sobie pokój. Ostatecznym celem wszsytkich religii, filozofi i psychologii jest danie ludziom narzędzi które mogą wykorzystać by osiągnąć spokój ducha, wolność od: lęku, gniewu czy negatywnych emocji

2. Zdrowie - chcemy się dobrze czuć i długo żyć. 80% chorób bierze się ze złych nawyków

3. Dobre stosunki z ludźmi: - Miarą Ciebe jako człowieka jest umiejętność do tworzenia i utrzymywania dobrych realcji z ludzmi. Jeżeli masz problem z relacjami z ludźmi to szybko wpłynie to na Twój spokój ducha.

4. Sensowna praca - Chcemy miech poczucie celu. Jeśli nasza praca jest istotna dla innych to dobrze się czujemy. Jeszcze lepiej jest jeśli to co robimy jest dobrze wynagradzane.

5. Niezależność finansowa - Mieć tyle pieniędzy żeby się nimi nie przejmować. Pieniądze nie są celem sukcesu, pieniądz to potrzeba. Pieniądz jest jak pożywienie. Jeśli go nie masz to myślisz tylko o jedzeniu i nie potrafisz się skupić na niczym innym.

6. Poczucie wzrostu - rozwoju, samorealizacja (wg Maslowa) urzeczywistnienie całego swojego potencjału. RObienie tego co się lubi. Chcemy mieć poczucie że robimy wszystko to co możemy. Jest tak jest, możemy powiedzieć: "kocham to co robię".



Pomyśl jak wyglądałoby Twoje życie gdyby było idealne...

Jak się oceniasz w poszczególnych dziedzinach i co robisz w tym kierunku aby "pomóc szczęściu"?



To był wstęp o składnikach sukcesu a za kilka dni uzupełnienie: "czym skuktuje sukces"...

*opracownie na podstawie materiałów: Arystotelesa, Briana Tracy

sobota, 1 sierpnia 2009

Wstęp - przynależność i niezależność


Witam wszystkich czytających wiadomość otwierającą mojego bloga. Ze względu na wielowątkowość i zależność tego materiału od wypadkowej: kondycji gospodarki, rynku pracy,  misji społecznej mojej strony i ilości dostępnego czasu - nie zamierzam zamykać się w jakiekolwiek ramy. Można będzie powiedzieć wiele o tym blogu ale napewno nie chciałbym obiecywać kwiecistego wylewu słów bez pokrycia.

"Ameryka została zbudowana na wolności - nie na bezpieczeństwie".
Jak to jest z naszą wolnością i bezpieczeństwem? W którą stronę idziemy i dlaczego tak panicznie boimi się zmian? Czy potrafimy sobie wyobrazić co niesie ze sobą jutro i co to dla nas oznacza.
Jaką zajmujemy pozycję na obecnym dynamicznym rynku pracy i jak bardzo w tym wypadku upodabniamy się do dinazaurów. Czujemy się komfortowo czy raczej tak samo jak George W. Bush na dorocznym spotkaniu członków organizacji MENSA?

Próby odpowiedzi na te i wiele innych pytań bedą stanowić istotę mojego bloga. Mimo to jestem cały czas otwarty na sugestie i palące tematy napływające z rynku.
Na rozgrzewkę proponuję małe ćwiczenie na klasyfikację.
 
Do jakiej grupy ludzi należysz?
a. 60% tych którzy wiedzą że muszą coś zrobić ale odkładają to na jutro? Szukają państwojej "bezpiecznej" posady, nie chcą niczego się dowiadywać ale co środę i sobotę siadają nerwowo przed TV i sprawdzają numery lotto aby sprawdzić czy ich plan na "odbicie się" w końcu zafunkcjonował. Może liczą na dobry ożenek?
Niezależnie od stanu cywilnego ludzie Ci są przekonani że ktoś powinien dać im dobrze płatną pracę (rząd i Ci obrzydliwie bogaci). Problem w tym że myśleniem z ery późnego Gierka dzisiaj niewiele się wskóra.
b. 37% ludzi, którzy wiedzą że muszą coś zrobić ze swoją przyszłością i szukają gotowych i bezpiecznych  odpowiedzi. To w dużym przybliżeniu definicja klasy średniej, która na swoim grzbiecie dzwiga: rząd, bankiera, rodzinę, księdza; płacąc przy tym największe podatki! To jest grupa która aby wyjść na prostą bierze udział w tzw "wyscigu szczurów"... Dla tych którzy wierzą w bezpieczeństwo etatu polecam artykuł z Rzeczpospolitej 31.07.2009 http://www.rp.pl/artykul/342462.html
c. 3% to ludzie którzy poszukują problemów i rozwiązują je za sensowne wynagrodzenie. To ludzie którzy nie poszukują bezpieczeństwa ale nad wszystko cenią sobie wolność.

Niezależnie od tego skąd przyszedłeś - ważne dokąd idziesz!
Masz pytania, sugestie? Napisz mail